Robert Graczyk (pierwszy z prawej) |
Oto obszerna relacja Tomasza Zakrzewskiego z tych mistrzostw:
Relacja z 9.02
Z wielkim bólem serca podjęliśmy decyzję o udziale w międzynarodowych mistrzostwach Niemiec, podczas gdy na Śniardwach panują bardzo dobre warunki lodowe. Przestraszyła nas trochę sobotnia prognoza wiatrowa. Mamy wątpliwości czy w ogóle coś tego dnia się rozegra. Na Steinhude Meer gdzie rozegrają się MN zapowiadany jest całkiem przyzwoity wiaterek, a na lodzie zalega tylko 1 cm puszystego śniegu. Wspólnie z Robertem i jego synem Filipem wyruszyliśmy z Gdańska około 20.30. Mamy do przejechania 850km i jeśli nie zrobimy pauzy to na miejscu będziemy po 5 rano.
Relacja z 10.02
Robert Graczyk w akcji |
Relacja z 11.02
Jesteśmy po pierwszym dniu rywalizacji. Do regat zgłosiło się około 60 zawodników. Było trochę mało wiatru. Sporo polataliśmy do południa. Wiało równe 3-4 m/s. Trasa była bardzo krótka - około 1100m, ale przy takim wietrze i trzymającym torze i tak było dużo żeglowania. Wiadomo było, że wiatr będzie rozdawał karty od samego początku. Pojawiały się 45 stopniowe zmiany wiatru w obydwu kierunkach. Wielka niewiadoma przed startem, która strona będzie korzystniejsza. Od samego początku wiedzieliśmy, że Robert ma bardzo duży gaz i nie powinien mieć problemów w kwalifikacjach. Potwierdziło się to już po samym starcie. Wyprowadził lewą stronę, dojechał do layline i zrobił zwrot. Potem było już tylko gorzej. Wjechał w poduchę i cały dół pojechał. Do tego prawa strona zaczęła się napędzać i na pierwszej górze zawinął się około szóstego miejsca. W dalszej części wyścigu nie zgubił prędkości i odrobił cztery pozycje kończąc pierwszy wyścig kwalifikacyjny na drugim miejscu. Tuż za nim przyjechał Marek "Byku" Stefaniuk. Zaraz potem poszedł drugi kwalifikacyjny, ale zabrakło wiatru. Czekaliśmy na niego około 2 godzin. Po 15.00 przyszła bryza, odkręciło w lewo i komisja obróciła trasę. Udało się rozegrać kolejny wyścig kwalifikacyjny, w którym awans wywalczył Bogdan Eder, wpadając na metę na ostatnim premiowanym miejscu. To były pierwsze ślizgi Bogdana w tym sezonie. W ten sposób wszyscy Polacy dostali się do grupy A. Pierwszy i jedyny dzisiaj wyścig finałowy dla A był pod dyktando zmiennych wiatrów, co do kierunku i siły. Startowałem z 24, Robert z 20, a Byku kilka pozycji nad Robertem. Zapaliliśmy od samego startu i już po chwili żeglowaliśmy samotnie mając całą lewą stronę daleko za sobą. Dojechaliśmy do layline, zwrot, a prawa strona już zawijała się na górnym znaku. Na tak krótkiej trasie (po zmianie trasy miała ona długość 950m) trudno odrobić cokolwiek. Byku jakoś się wykaraskał i skończył około 6., ja odrobiłem około 10-11 miejsc i dojechałem 11, Robert 2 miejsca za mną. Tak słaby wynik nie jest specjalnym zmartwieniem, ponieważ mamy bardzo dobrą prędkość. Zwykły przypadek sprawił, że tym razem musieliśmy uznać wyższość całej prawej strony. Wyścig nieoczekiwanie wygrała Anja Fidler. To swego rodzaju niespodzianka, że po pierwszym dniu mistrzostwa Niemiec prowadzi kobieta. Jutro zapowiadane jest więcej wiatru (do 7m/s) i powinno to wystarczyć na 4 wyścigi dla A. Potrzebujemy odrzutki bo inaczej może być ciężko zająć czołowe lokaty.
Relacja z 12.02.
Tomek Zakrzewski w akcji |
Pomimo niespotykanie krótkiej trasy było bardzo dużo żeglowania w trudnych i specyficznych warunkach. Zebraliśmy dużo cennego doświadczeńia, które na pewno zaowocuje w kolejnych regatach. Jeździliśmy bardzo szybko o czym świadczą trzy wygrane wyścigi Roberta. Szkoda tylko tej skuchy pierwszego dnia bo miałby szanse na zwycięstwo. Słowa uznania należą się naszej PRC, która mimo utopienia przez Roberta jednego świdra lodowego zdołała rozegrać dzisiaj kilkanaście biegów. Do tego trasę przestawiali przynajmniej trzy razy.
Gratulujemy Martinowi Schneiderowi tytułu mistrza Niemiec. W pełni na niego zasłużył. Jeździł bardzo mądrze i równo przez całe regaty. Tata mistrza chodził dumny jak paw i miał ku temu wszelkie powody. Powiedział mi, że to zwycięstwo cieszy go bardziej niż gdyby to on sam zdobył ten tytuł. Peter Hamrak też zasłużenie zajął drugie miejsce. Jeździł bardzo szybko i poprawnie żeglował. Jak przyszło więcej wiatru to stracił trochę animuszu ale i tak było dobrze. Bogdan Eder walczył dzielnie ale brak oblatania nie pozwolił mu na zbyt wiele. Przy wręczaniu nagród było tradycyjne hip hip hurrra i wszyscy rozjechali się do domów.
Tekst: Tomasz Zakrzewski
Foto: Archiwum Tomasza Zakrzewskiego
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz